Historia Genowefy Góraj, 95-latki z Malechowa

95 lat temu - 17 sierpnia 1926 roku w Stanach (na południu Polski) urodziła się mieszkanka Malechowa - Genowefa Góraj. Zapewne wtedy nie miała pojęcia, że dorosłe lata spędzi na północnym krańcu Polski. Bohaterka naszego artykułu - kolejna osoba z naszej gminy, która dożyła pięknego jubileuszu dziewięćdziesiątych piątych urodzin, to przesympatyczna i zawsze uśmiechnięta pani o niesamowitej energii. Genowefa Góraj z domu Bednarz, urodziła się i wychowała się w miejscowości o nazwie Stany (dawny powiat Misko, województwo rzeszowskie), obecnie - województwo podkarpackie. Miała trójkę rodzeństwa - dwóch braci i siostrę. Jej rodzice prowadzili własne gospodarstwo rolne.
Od najmłodszych lat musiała się ona przyzwyczaić do ciężkiej pracy na roli i licznych obowiązków domowych. Szybko też przyszło jej wydorośleć - w wieku sześciu lat umarł jej ojciec. Pani Genowefa ukończyła sześć klas szkoły podstawowej w Stanach. Z sentymentem wspomina czasy dzieciństwa, zabawy z sąsiadami, pomaganie w gospodarstwie, rozmowy i spotkania z rówieśnikami po niedzielnej mszy świętej.
Jej dzieciństwo zostało zburzone pewnego słonecznego, wrześniowego dnia... Był to wybuch II wojny światowej, który zapoczątkował duże zmiany w życiu małej Gieni. Odtąd nic nie było już takie samo. W roku 1941 wysiedlono całą wieś i dziewięć sąsiednich. W ten sposób rodzina Bednarzów znalazła się w pobliskiej wsi - Grębowie. Rok 1942 to czas, kiedy nasza Jubilatka miała zostać wywieziona do pracy do Niemiec. Szczęśliwie, nie opuściła Polski i pracowała u niemieckiego bauera pod Sandomierzem - w Mokoszynie. To był trudny okres, ciężkiej, fizycznej pracy, z dala od domu i rodziny - wspomina pani Genowefa. W obliczu wojny każdy bał się o swoje zdrowie i życie. Doświadczyli tego bracia bohaterki naszego artykułu - jeden z nich trafił na roboty do Niemiec, drugi zginął na wojnie. 1945 rok przyniósł koniec działań wojennych, dzięki czemu możliwy był powrót do Grębowa. Zrujnowane domy, zniszczone budynki to obraz powojennej Polski. Matka pani Genowefy podjęła decyzję o wyjeździe z dwiema córkami na zachód.
Do Malechowa wyruszyły pierwszym, zorganizowanym transportem we wrześniu 1945 r. Dziewiętnastoletnia Gienia zamieszkała w przydzielonym gospodarstwie z mamą i siostrą, w owym czasie przebywali tam też Niemicy. To tutaj - w szkole w Malechowie Genowefa Bednarz ukończyła siódmą klasę szkoły podstawowej. To były bardzo trudne czasy, wszystko trzeba było zaczynać od nowa. Ze sobą przywiozłyśmy tylko krowę - relacjonuje pani Genowefa. Po dwóch latach - w 1947 r. pani Genowefa wyszła za mąż za Kazimierza Góraja, którego poznała na ziemiach odzyskanych. Ślub odbył się w małym kościele w Sławnie, duży był wówczas zniszczony. Przyjęcie weselne miało miejsce w domu w Malechowie, był suto zastawiony stół, zaproszeni sąsiedzi, tańce i śpiew.
Młodzi małżonkowie przenieśli się do gospodarstwa pana Kazimierza (Malechowo 38) i tam prowadzili 17-hektarowe gospodarstwo. Po roku pojawiła się na świecie pierwsza córka państwa Góraj - Danuta, w 1950 przyszła na świat Elżbieta, w 1955 roku urodzili się bliźniaki - Józef i Julian. Prowadzenie gospodarstwa, hodowla zwierząt, zajmowanie się domem i wychowywanie czwórki dzieci było dużym wyzwaniem, ale i wielką radością. W opinii naszej Jubilatki, czasy były inne, lepsze, weselsze. Mimo ciężkiej pracy, braku udogodnień i nowoczesnych sprzętów, życie było bardziej beztroskie. Ludzie byli uśmiechnięci i przychylni. Sąsiedzi wzajemnie sobie pomagali i chodzili na odrobek. Po pracy, w niedzielne popołudnia był czas na grę w karty panów i wspólne śpiewy pań. A śpiew jest tym, co Pani Gienia uwielbiała od najmłodszych lat i do dziś kocha.
Trudną chwilą w życiu Genowefy Góraj była śmierć jej ukochanego męża, który odszedł 04.04.1999 r. po długotrwałej chorobie. W tym samym roku zmarł także syn Julian, w 2012 r. odeszła najstarsza córka Danuta.
Bohaterka naszego artykułu doczekała się 7 wnucząt oraz 14 prawnucząt. Jak sama mówi cieszy się, że ma taką dużą rodzinę, a dzieci - jej zdaniem - to błogosławieństwo. Pani Genowefa zaskakuje uśmiechem, jej niebieskie, szczere oczy emanują ciepłem. Lepiej się śmiać, niż płakać - podsumowuje naszą rozmowę. To, co może się wydawać niewiarygodne to fakt, że pani Gienia przygotowuje przetwory, prowadzi ogródek, jej dumą są piękne przydomowe kwiaty. A przecież, jak mówi jej córka Elżbieta, nie musi, ale chce i robi to. Ma świetną pamięć, lubi długie rozmowy i wciąż pięknie śpiewa. Jej znakiem rozpoznawczym jest uśmiech. To ona jest fundamentem malechowskiego „kościoła”, to ona inicjuje modlitwy i rozpoczyna śpiew. Nie można sobie wyobrazić porannej, niedzielnej mszy bez Genowefy Góraj.
Ta życzliwa seniorka spaceruje po Malechowie i nie ma dnia, by nie zamieniła słowa z sąsiadami, mieszkańcami wsi. Rozmowa z naszą Jubilatką była wielką przyjemnością. Cieszy to, że są jeszcze wśród nas ludzie, którzy dużo przeszli, doświadczyli trudnych chwil i są prawdziwą skarbnicą wiedzy. Pani Genowefa Góraj to kobieta z innego pokolenia, to drobna osoba o wielkim sercu. Mieszka z synem Józefem i synową Teresą, którzy się nią troskliwie opiekują. Jak oboje zgodnie stwierdzili: Babcia jest za szybka, a jej ciało zwyczajnie nie nadąża za myślami. Werwy Pani Geni może pozazdrościć każdy z nas.
Dostojnej Jubilatce życzymy raz jeszcze, by kolejne lata mijały Pani w zdrowiu. Niech szczęście, jakim obdarzył Panią los przyniesie wiele radości z życia codziennego.