Historia 95-latki z Karwic, Pani Heleny Sobczuk

Pani Helena Sobczuk z Karwic, która 11 stycznia świętowała dziewięćdziesiąte piąte urodziny.

Helena Sobczuk z Karwic urodziła się 11 stycznia 1928 r. na Wołyniu - w Rymaczach. Jej rodzice Jan i Michalina żyli z małego gospodarstwa rolnego. Pani Helena z domu Rekuta miała dwóch braci i jedną siostrę. Bohaterka naszego artykułu utrwaliła sobie w pamięci uczęszczanie do szkoły, w której uczyli się zarówno Polacy, jak i Ukraińcy. Sąsiedzi żyli ze sobą w zgodzie i szanowali się. Odbywały się mieszane wesela, przedstawiciele narodowości polskiej i ukraińskiej byli kumami, nikomu te relacje i powiązana nie wadziły.

Jej dzieciństwo to wspomnienie pięknych krajobrazów, kontaktu z naturą i sentymentalne wyjścia nad urokliwe jezioro, w pobliżu którego dzieci spędzały mnóstwo czas, jeśli go miały. Najmłodsi mieszkańcy bowiem zaraz po szkole pomagali w gospodarstwie rolnym i w polu, wypasali zwierzęta. Mimo to na twarzy Jubilatki zarysowuje się uśmiech, gdy wspomina czasy dzieciństwa.

Niedługo trwała sielanka, bowiem w 1939 r. wybuchła II wojna światowa. Zdaniem pani Heleny okupacja niemiecka pokazała jak duże niebezpieczeństwo grozi Polakom. Idea samoistnej Ukrainy spowodowała, że uaktywnili się nacjonaliści ukraińscy, którzy zaczęli atakować Polaków. Wówczas nie było broni jak teraz - mówi pani Helena. Zabijali tym, co się nawinęło pod rękę - widłami, siekierami, nożami. To, czego byliśmy świadkiem było najboleśniejszym doświadczeniem mojego życia i nigdy więcej nie spotkałam się z takim okrucieństwem.

Pewnego razu, gdy partyzantka ukraińska zaatakowała miejscową ludność, ksiądz z Rymacz uciekł w zboża, schronił się w snopie ze zboża, ale niestety zdradził go wystający kawałek czarnego materiału. Ktoś krzyknął: Tu jest batiuszka, po czym przywiązano księdza do płotu i odcięto mu język.

W obliczu tragicznych wydarzeń Pani Helena z rodziną została przesiedlona na drugą stronę Buga. Po zakończeniu II wojny światowej rodzina Rekutów udała się Pławanic, koło Chełmna.

Następnie przenieśli się na ziemie odzyskane - do Nowogardu w poszukiwaniu lepszego życia. Tam rozchorował się ojciec Pani Heleny i zmarł. Rodzina była zmuszona wrócić w lubelskie do rodziny. To tu Helena Rekuta poznała swojego męża Jana. Jej wybranek bardzo się jej spodobał, był przystojny.

5 sierpnia 1945 r. młodzi pobrali się w kościele w Kamieniu koło Chełma Lubelskiego. Żyli tu kilka lat, w 1950 r. urodził się syn Józef, w 1952 r. - syn Stanisław. Wcześniej młode małżeństwo przeżyło śmierć pierworodnego syna, który żył zaledwie kilka dni.

Ze względu na to, że sytuacja Sobczuków była trudna, zdecydowali się oni na zmianę miejsca zamieszkania. W 1956 r. przybyli do Karwic, gdzie zajęli gospodarstwo, w którym Pani Helena żyje do dziś. W 1956 r. urodził się syn Ryszard, a w 1958 r. córka Maria. Zarówno pani Helena, jak i jej mąż pracowali w PGR-ze. To był dla nich ciężki czas. Kobieta cały dzień doiła krowy, obrządzała je, czyściła. Często bywało tak, że jej posiłkiem było mleko i nic więcej. Żyło się ciężko, ale z czasem Państwo Sobczuk zyskali stabilizację po trudnych latach wojennych i tragicznych przeżyciach z ukochanego Wołynia.

W 2000 r. zmarł maż pani Heleny, która do dziś mieszka z synem Ryszardem. Jest typem pogodnej osoby, która lubi żartować. Mimo problemów z poruszaniem się, wciąż dogląda kury, o które dba i sama je karmi. Obecnie dużo odpoczywa, w niedzielne poranki z utęsknieniem ogląda w telewizji mszę świętą. Pani Helena doczekała się 9 wnuków, 16 prawnuków, 5 praprawnuków. Kilka miesięcy temu odeszła jej córka Maria po długiej chorobie nowotworowej, kilka lat temu pochowała syna Józefa. Największym bólem jest chować dziecko – dodaje ze łzami w oczach Pani Helena. Jest jej ciężko, ale przyjmuje życiem takie, jaki jest. Czeka na lato, dzięki czemu będzie mogła spędzić trochę czasu na dworze.

Pani Helenie z okazji 95-ch urodzin życzymy dobrego zdrowia, samych słonecznych dni i jak najmniej zmartwień, pomyślności i spokoju!

Facebook X

Wyświetlania: 342

Zobacz również